niedziela, 1 lipca 2018

Michał Komisarek- Londyn... Początek

Londyn, 01.01.2018 (NIEDZIELA) 

Nareszcie... długo wyczekiwana podróż do Londynu na szkolenia z zakresu metodyki i rozwoju języka się rozpoczęła!!!

Najpierw dojazd na lotnisko Ławica w Poznaniu, a następnie spotkanie z moimi koleżankami z pracy (Kasią, Ewą, Justyną i Eweliną które, choć celem ich podróży ma być Brighton na południu Anglii, szczęśliwym trafem zabukowały ten sam lot co ja 😀).

Po ponad dwóch godzinach spędzonych na lotnisku, o godzinie 6.40 czasu polskiego, nasz samolot wystartował w kierunku Wielkiej Brytanii. Jesteśmy na lotnisku w Londynie mamy godzinę 7.50. Okazanie dowodu tożsamości, odbiór bagaży i pozostało się pożegnać z Paniami z pracy, po czym natychmiast udaje się szybko na pobliski przystanek (terminal) autobusowy National Express i zmierzam w kierunku London Victoria. Tam z kolei wsiadam do zielonej linii metra zwanej District, której ostatnim przystankiem jest Wimbledon.


Choć nie widać po minie nie mogę się doczekać aż opuszczę teren lotniska i oficjalnie rozpocznę moją przygodę... 😄


No minka się zmienia, można się na godzinkę zrelaksować- autokar jest bardzo wygodny. HEHE.


No proszę... Oto jestem przed jednym z wejść do stacji Victoria. Oj tak!!! już się czuję klimat wielkiego miasta, widać zróżnicowanie, słychać różne akcenty, dialekty, baa różne języki w tym też polski.. aż by się chciało zostać na chwilę, ale rodzina u której mieszkam na pewno mnie wyczekuje. Jest ok. 11.00. Na 14.00 jestem umówionym a wiem jak Anglicy nie cierpią jak się ktoś choć odrobinę spóźni...


A w trakcie pobytu na stacji zaopatrzyłem się w "przepustkę" do komunikacji metrem, koleją, busami oraz tramwajem...


Linia District do Wimbledonu. Nie mogę się doczekać spotkania... 


Oto Wimbledon. Dotarłem zgodnie ze z tym jak zaplanowałem sobie w grafiku... 😉
Jak widać w tle dzisiaj jest pierwszy lipca, tym samym rozpoczęcie znanego na całym świecie turnieju tenisowego!!!


Małe co nieco w jednej z restauracji centrum handlowego Centre Court.


Jest bardzo upalnie jak na brytyjskie standardy. Ja już w drodze w tramwaju do Mitcham Junction stacji kolejowej to już będzie ostatni przystanek...

Jestem przed czasem bez problemu po 10 minutach odnalazłem dom moich gospodarzy w Aspen Gardens. Tylko że knock, knock... a tu nikogo nie ma w domu!!! 😀
Postanowiłem że zadzwonię na komórkę okazało się że rodzina jest na zakupach w Londynie. No tak, widocznie ta niedziela to u nich nie jest handlową 😉
Mam 6 godzin do ich przybycia to nic pozwiedzam sobie trochę Anglię...


Udało mi się nawet dotrzeć na Kingston Road do Centre of English Studies gdzie przez dwa tygodnie będą odbywały się szkolenia. 

Na pieszo to ok godzina podróży ale od czego ma się niezawodną komunikację miejską. Nawet tramwaje są bardzo komfortowe. W Wimbledonie poznałem w restauracji kilku bardzo uprzejmych i otwartych Brytyjczyków. Rozmawialiśmy o sporcie oraz o pracy i różnicach dotyczących wynajmowania i kupna mieszkań w Polsce i Wielkiej Brytanii. Tak zeszły mi te godziny...

Z powrotem w Aspen Gardens i spotkanie z rodziną (Tiną i Davem). Są bardzo uprzejmi, towarzyscy i otwarci. Rozmowa trwa do pierwszej w nocy. Jest miło i przyjemnie. Poza tym w domu przebywają również studenci James, Irene oraz Dee z Tajwanu. Poprzez rozmowę uczymy się wiele odnośnie różnic w wielu płaszczyznach życia.


Późno już jutro na 9.30 na zajęcia. Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ciara

Czasami zdjęcia są najlepsze..... Eva zakończyła dzisiaj kurs. Jutro wraca do Barcelony. Lunch time..... oczywiście, wiadomo gd...